Mandrysz: wypadkowa pracy od czerwca

- Tu nie ma przypadku. Dobra robota wykonywana już od czerwca zaczęła procentować - powiedział po sobotnim występie Robert Mandrysz, autor jednej z pięciu bramek.Jak było jesienią, zwłaszcza na początku - wszyscy pamiętamy. To…
08-03-2020 09:06
autor: ŁJ

- Tu nie ma przypadku. Dobra robota wykonywana już od czerwca zaczęła procentować - powiedział po sobotnim występie Robert Mandrysz, autor jednej z pięciu bramek.

Jak było jesienią, zwłaszcza na początku - wszyscy pamiętamy. To było w jakiś sposób nowe doświadczenie dla klubu i drużyny, która mecz z Puszczą przegrała 0:1 po bramce tuż przed końcem, a z GKS-em Tychy 1:5. Minęło kilka miesięcy. Puszcza - 3:1, GKS - 5:1. Pojawiają się więc pytania, co stało się z drużyną przez zimę.

- Nic się z nami nie stało - mówi Robert Mandrysz. - Po prostu dobra robota wykonywana już od czerwca zaczęła procentować. Tu nie ma przypadku. Jesteśmy świadomi swoich umiejętności, wartości zespołu, pokory i ciężkiej pracy wykonywanej na co dzień. Myślę, że to wypadkowa tego, co robimy. Idziemy małymi kroczkami. Nie oglądamy się za siebie. Chcemy jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie, bo to, gdzie jesteśmy w tej chwili, to za mało jak na drużynę, którą mamy i jak na wartości obecne w szatni. Tyle. Do każdego spotkania pozostaje podchodzić z pokorą.

Chrobry mógł sprawiać wrażenie, że usilnie chce się zrewanżować za jesienne 1:5 w Tychach. Przy dwu- i trzybramkowym prowadzeniu nadal szukał swoich szans.

- Najważniejsze były tu trzy punkty. Zapewniam, że gdyby było 1:0, cieszylibyśmy się tak samo - dodaje. - Na pewno gdzieś tam z tyłu głowy mieliśmy mecz w Tychach, który nam nie wyszedł i zostaliśmy wtedy mocno skarceni. Dążyliśmy więc do rewanżu, ale nie rozmiary wyniku były najważniejsze. Mówiliśmy sobie w przerwie, że nie możemy odpuścić, że jeszcze trzeba coś strzelić, lecz po to, aby grało się spokojniej.

Gol Roberta Mandrysza był bardzo, ale to bardzo ważny. Może nawet najważniejszy. Drugą połowę lepiej zaczęli goście, bramką w 52 minucie złapali kontakt, a szybka odpowiedź w wykonaniu pomocnika Chrobrego uspokoiła grę. Po tym trafieniu wskazał palcem w stronę ławki, więc pozostawało spytać dlaczego.

- Przed meczem śmialiśmy się z Jarkiem Ratajczakiem, że strzelę ochraniaczem. Udało się głową. Stąd ta reakcja. Wszyscy pobiegliśmy w stronę ławki, bo tworzymy jedność - tłumaczy.

Robert Mandrysz, Michał Michalec i Krzysztof Kubica mają po jednej bramce. Mikołaj Lebedyński dwie, więc jego nazwisko przewija się częściej w pomeczowych komentarzach, ale są też inni, o których pomocnik głogowian mówi, by nie zapominać ich wkładu.

- Myślę, że każdy z nas oddałby swoją bramkę tylko po to, żebyśmy wygrali. Ja tak do tego podchodzę i myślę, że koledzy też. Nie jest ważne, kto strzela, ważne, że Chrobry wygrywa - kończy Robert Mandrysz.