Nasz rywal: Górnik Łęczna

W poprzednim sezonie Górnik skutecznie wybronił się przed spadkiem do 2 Ligi. W tym według prognoz powinien być mocniejszym zespołem i jak na razie początek może na to wskazywać. Rok temu Górnik na tym etapie był tylko z punktem, w tym nie ma ich znacznie więcej, bo trzy, ale żadnego z tych trzech spotkań nie przegrał. A za rywali miał Wisłę Kraków, Arkę Gdynia i Miedź Legnica. To właśnie pojedynek z Miedzią był ostatnim przed rywalizacją z Chrobrym. Grając na wyjeździe Górnicy zremisowali 0:0.

 

 

 

Nikomu w Głogowie nie trzeba przedstawiać trenera Górnika, którym od lutego jest Ireneusz Mamrot. Górnik pod jego wodzą w 16 ligowych meczach zdobył 21 punktów, więc były szkoleniowiec Pomarańczowo-Czarnych punktuje na razie ze średnią 1.3.

- Za nami są mecze z zespołami, które na pewno będą w czołówce ligi, więc po trzech chciałoby się z jednej strony mieć więcej punktów, z drugiej to nie były porażki. Teraz trzeba zacząć wygrywać. Za nami drugi mecz bez straty gola i myślę, że defensywa funkcjonuje nieźle, ale do poprawy jest gra ofensywna, aby stwarzać nie trochę, a zdecydowanie więcej sytuacji - powiedział po ostatnim występie z Miedzią Legnica.

Dwoma byłymi piłkarzami Chrobrego obecnie grającymi w Górniku są Michał Pawlik i Miłosz Kozak. Michał Pawlik jest kontuzjowany i w piątek nie zobaczymy go na boisku, za to Miłosz Kozak z pewnością to zrobi i na niego trzeba będzie zwrócić szczególną uwagę. To czołowy zawodnik zespołu z Łęcznej, który wzbudzał lub nadal wzbudza zainteresowanie innych klubów, także tych z Ekstraklasy. Górnik w tym sezonie nie ma wielu strzelonych bramek, bo tylko dwie, a 50 procent tego dorobku to właśnie dzieło Kozaka.

Jedynym piłkarzem Chrobrego z przeszłością w Łęcznej jest Robert Mandrysz. Dla tego klubu rozegrał 12 spotkań w sezonie 2012/13.

 

 

 

 

 

 

Mecz z maja na stadionie w Głogowie był szóstym obustronnym starciem w historii. Zakończył się remisem 1:1 (bramkę dla Chrobrego zdobył Kamil Wojtyra, dla Górnika trafił Karol Podliński) i ten remis idealnie oddaje przebieg dotychczasowej rywalizacji pomiędzy drużynami. Jest ona bowiem bardzo wyrównana, nawet pod względem bramkowym (7:7), i jeśli kolejna nie zakończy się remisem, któraś z ekip odnotuje pierwsze ligowe zwycięstwo, w historii pojedynków przechyli szalę na swoją stronę.